czwartek, 20 listopada 2014

(Wataha Wody) od Ice'a

Ostatnio było zbyt cicho, spokojnie... Melancholia unosiła się w powietrzu wraz z opadającymi z drzew liśćmi i zakłócała nawet w miarę szczęśliwe chwile.
Teraz, gdy węszyłem po lesie, szukając intruza- nie potrafiłem się nawet wystarczająco skupić na tym co aktualnie robię. Byłem na siebie tak cholernie zły za to, że właśnie przez mój brak koncentracji, mężczyźnie udało się wcześniej uciec.
Faith smagnęła mnie nosem po pysku.
~Ren powiedział, że możemy przestać szukać. Chyba załatwił sprawę...Wracajmy.
Kiwnąłem głową, zmieniając kierunek truchtu na zachodnie tereny Watahy Powietrza, na których zbierała się teraz ta cała niewielka garstka ludzi, którzy pozostali w Niemych Górach.
Żałosna namiastka rodziny...
~Widziałeś Eliz?~ w oczach Faith zamigotała troska.
~Nie martw się o nią, da radę wrócić sama.
Faith kiwnęła głową niechętnie i poszła w ślad za mną, zwiększając odrobinę tępo.
~Myślisz, że moglibyśmy się wszyscy przenieść do domu na okres zimy? Niedługo zacznie padać śnieg. W jaskiniach jest ciepło, ale brakuje gorącej wody. Nie powinniśmy się narażać na choroby. A w domu jest ciepło, wygodnie i każdy będzie miał dla siebie osobną sypialnię- pokoi wystarczy dla wszystkich.
~Porozmawiaj o tym ze wszystkimi, jeśli chcesz. Wolałbym, żeby to była wspólna decyzja.
~W porządku...
*
-Ren jeszcze nie wrócił?- Hebi wślizgnęła się do głównej groty, w której płonęło ognisko, a zza jej pleców wyłoniła się czarnowłosa dziewczyna o ładnej twarzy ze skośnymi oczami lśniącymi w świetle ognia ciemnym blaskiem. 
-Na to wygląda.-zmierzyłem nowo przybyłą wzrokiem.- Ale może ja mogę ci jakoś pomóc? -Uniosłem brew, czekając na jej odpowiedź. 
-Właściwie tak. To jest Kilmeny...Jest taka jak my, potrafi walczyć i zapewne ma w zanadrzu jakieś przydatne moce- Hebi posłała dziewczynie uroczy uśmiech.- Zastanawiałam się czy nie mogłaby dołączyć do Watahy Ognia. Nie ma gdzie pójść...
-Z zasady nie możemy jej przyjąć na stałe akurat w tym momencie- ale jeśli zasłuży na nasze zaufanie, nie widzę problemu. Właściwie przydadzą nam się nowi ludzie...
-Dziękuję.-Dziewczyna posłała wszystkim szeroki uśmiech. 
Roześmiałem się, podając jej rękę. 
-Jestem Ice. Witam w Niemych Górach. Do Watahy Ognia będziesz mogła dołączyć dopiero, gdy ustalimy kto zostanie jej alfą. Na razie rozważamy kandydatury.-Puściłem oczko do Hebi, która usiadła na przeciwko po turecku. Uśmiechnęła się, a mi zrobiło się ciepło od tego uśmiechu.
Hebi- tak cudowna, w żaden sposób nie zasłużyła na to, co ją spotkało.
-Nie powinnaś iść spać, księżniczko?- pogłaskałem ją po ramieniu, obserwując jak próbuje zamaskować zmęczenie. 
-Ty też powinieneś, loczku.-pogłaskała mnie po policzku.-Kilmeny, dasz sobie radę i znajdziesz jakąś grotę, w której będziesz mogła spać?- Zwróciła się do dziewczyny, pocierając oczy.
-Pewnie.-Uśmiechnęła się.
-Gdybyś czegoś potrzebowała, na pewno mnie znajdziesz. 
-Jasne. Dobranoc.
-Dobranoc.
Hebi ruszyła w stronę korytarza, nieświadomie opierając się na moim ramieniu. Pocałowałem ją w skroń i pociągnąłem za rękę. 
-Spróbuj spać dzisiaj dobrze...-odgarnąłem kosmyk czarnych włosów z jej czoła.
-Spróbuję. W razie gdyby mi się to nie udało, będę krzyczeć.-Uśmiechnęła się sennie. 
-Zawsze krzyczysz. Każdej nocy...I zawsze wtedy jestem przy tobie. Dzisiaj też będę. I jutro. I pojutrze. Zawsze. Pamiętaj...-Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze pulsy stały się nie równe. W rubinowych oczach Hebi zalśniły łzy.
-Pokochałam cię, Ice. Od samego początku, każdy cię kocha. Ale nigdy nie zapomnę o Mac'u...Nie potrafię już dłużej cię wykorzystywać...
-Nie muszę mieć nic więcej. Wystarczy, że będę blisko...Mac kazał mi się tobą zaopiekować...Jeśli tylko będziesz obok, będę szczęśliwy- nieważne w jaki sposób, rozumiesz?
Przez kilka długich sekund patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Cała senność się ulotniła. Słodki zapach mieszał się z goryczą i strachem, a nasze oddechy stały się odrobinę szybsze. 
Najbardziej utkwił mi w pamięci moment, w którym nasze usta się spotkały. To był miękki, delikatny jak piórko pocałunek- ale wystarczył, żebym zrozumiał jak bardzo tego chciałem. 
Dotykaliśmy swoich twarzy, błądziliśmy dłońmi po ciele. Wszystko było takie niespieszne, delikatne, ale intensywne. Wszystkie moje zmysły zamgliły się, a ja widziałem tylko ją. 
Tak bardzo chciałem móc trzymać ją w ten sposób w ramionach, poczuć jej usta na moich..,i tak długo czekałem na ten moment. Tak bardzo ją kochałem, tak bardzo jej pragnąłem...
-Powiedz, jeśli tego nie chcesz, Hebi...-pocałowałem ją w skroń...
-Chcę...
Więcej słów nie było potrzebnych....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz